Zabawmy się liczbami, czyli jak uzyskuje się papierowy sukces w onkologii

Od ponad pięćdziesięciu lat docierają do nas informacje o przełomie w onkologii, który jest tuż za rogiem. O tym, że koncern x czy y jest o krok od wynalezienia rewolucyjnego leku na raka. Niestety - nic bardziej mylnego. 

Ktoś, kto pobieżnie czyta tego typu informacje jest przeświadczony, że pojawienie się na prawdę skutecznych lekarstw na różnego rodzaju nowotwory to tylko kwestia czasu – przecież na badania wydaje się miliardy dolarów, więc prędzej czy później czeka nas ogromny sukces w tej dziedzinie !

Chorym i ich rodzinom od ponad pół wieku daje się nadzieję informując, że nowoczesne leki o wspaniałych i przecudownych właściwościach są tuż za rogiem ! Koncerny farmaceutyczne stale pracują nad nowymi lekami. Społeczeństwo co jakiś czas jest informowane, że każdy z nich jest "rewolucyjny", a ich testy kliniczne niemal zawsze dają wspaniałe rezultaty. Smutna i bolesna prawda jest taka, że u początku XXI wieku firmy farmaceutyczne są tak samo daleko od znalezienia leku na raka, jak były w latach 50 XX w. Dlaczego? Odpowiedź jest brutalnie prosta – nie opłaca się.

Jedynym symptomem postępu w onkologi są suche liczby, które są jednak w perfidny sposób manipulowane. Łatwo można znaleźć statystyki "skuteczności" leczenia konkretnych rodzajów nowotworów przy pomocy danego rodzaju terapii, gdzie autorzy chwalą się wyleczeniem 30, 40 czy też nawet 98% przypadków. A tymczasem rzeczywista skuteczność (czyli całkowite wyleczenie) leczenia nowotworów złośliwych chemioterapią, w zależności od rodzaju nowotworu, waha się od 9% do 0% (!).

Zabawmy się liczbami, czyli jak uzyskuje się papierowy sukces w onkologii

Jak definiuje się osobę wyleczoną z choroby nowotworowej? Mówiąc ogólnie, jeśli pacjent w przeciągu 5 lat od zdiagnozowania raka i po odbyciu standardowego leczenia nadal żyje, uznaje się go za wyleczonego. Jeśli umrze po 5 latach i 1 dniu od zdiagnozowania, nie wlicza się go do osób zmarłych na raka. Troszkę dziwna definicja wyleczenia, prawda?

W wielu statystykach, konkretne grupy chorych na konkretne rodzaje nowotworów w ogóle nie są brane pod uwagę, np: osoby w zaawansowanym stadium choroby i osoby które przerwały terapię. Wyklucza się także nowotwory, na które kompletnie nie działa chemio i radioterapia. W ten sposób można łatwo, choć sztucznie podciągnąć liczbę "wyleczonych" do akceptowalnej granicy 30-50% - to Ci dopiero "sukces" !

Do statystyk bardzo chętnie włączane są jednak niezłośliwe i złośliwe, lecz niemal w 100% wyleczalne (głównie przez chirurgię) nowotwory, a nawet zmiany przed nowotworowe. Dobrym przykładem jest tu często wykrywany nowotwór ( a właściwie stan przed nowotworowy) u kobiet, czyli przewodowy rak piersi in situ (przed inwazyjny, z ang. DCIS - ductal carcinoma in situ), który dopiero od stosunkowo niedawna zaczął być włączany do ogólnych statystyk. Jego wyleczalność wynosi 99%, sam w sobie stanowi około 30% wszystkich wykrywanych nowotworów piersi.

Najskuteczniejszym rozwiązaniem oferowanym przez medycynę przy leczeniu nowotworów jest interwencja chirurgiczna, min. mastektomia w przypadku raka piersi. Wyleczenia tylko za pomocą interwencji chirurgicznej są wliczane do ogólnych statysyk, co znacznie podnosi ich wartość. Zgodzicie się chyba, że interwencja chirurgiczna diametralnie różni się od chemio i radioterapii? Odejmując 30% przypadków niemal w 100% wyleczalnego DCIS od ogólnych statystyk wyleczenia raka piersi, liczba ta dramatycznie spada.

Największym chyba oszustwem w statystyce onkologicznej jest niewliczanie pacjentów zmarłych w trakcie przyjmowania chemii, lub pacjentów którzy zdecydowali się przerwać terapię. Jeśli lekarz onkolog zalecił chemioterapię trwającą łącznie np. 90 dni, a pacjent umrze w 89 dniu trwania terapii, to taki przypadek nie jest uwzględniany w statystykach podawanych do publicznej wiadomości. Chory nie przyjął kompletnego zalecanego leczenia, więc cóż – nie zastosował się do zaleceń, mamy czyste ręce ;-)

Równie "ciekawie" chorzy i ich rodziny są ogłupiani, gdy otrzymują odpowiedź na pytanie "Jakie mam szanse na przeżycie?". Lekarz odpowie "Mam dobrą wiadomość - Pana szanse na przeżycie po przyjęciu tego hiper-nowoczesnego leku, wg. badań klinicznych, wynoszą aż 50%!"

Wspaniale, prawda?


Niestety te obiecująco wyglądające liczby są podawane jako tzw. ryzyko względne (relative risk). Ogromna większość liczb związanych z procentową szansą na skuteczność danego leku, wynikami badań klinicznych, lub procentową szansą na wyleczenie z danej choroby w statystyce medycznej jest podawana w liczbach względnych. Jest to celowe działanie, ponieważ ryzyko względne wygląda znacznie lepiej, niż ryzyko absolutne. Śpieszę wyjaśnić dlaczego:

Żeby zrozumieć gdzie tkwi problem w sposobie podawania danych liczbowych , musimy poznać definicję ryzyka względnego, podaję za Wikipedią:

"Ryzyko względne (ang. Relative Risk, RR) – iloraz prawdopodobieństwa wystąpienia danego skutku w grupie eksperymentalnej, w której zastosowano pewną interwencję i tego prawdopodobieństwa w grupie kontrolnej[1]. Ryzyko względne odnosi się także do związków przyczynowo-skutkowych, gdzie jest to iloraz prawdopodobieństwa wystąpienia danego skutku w jednej z obserwowanych grup, w której występuje dany czynnik lub cecha, i tego prawdopodobieństwa w grupie kontrolnej (np. prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór złośliwy w grupie osób obciążonych pewną mutacją genetyczną w porównaniu z grupą kontrolną osób bez tej mutacji)."


Mówiąc prościej:


Przyjmijmy hipotetycznie, że przez kilka lat przeprowadzamy test kliniczny leku, który w zamierzeniu ma zmniejszac ryzyko zachorowania na raka piersi. Wybieramy dwie grupy po sto kobiet w zbliżonym wieku. Z grupy stu kobiet w wieku 30-50 lat podczas trwania testu klinicznego dwie zachorują na raka piersi. Jest oto grupa kontrolna. Wg. Wikipedii:

"Grupa kontrolna - w metodologii nauki: grupa obiektów, którą w ramach wykonywanego eksperymentu nie poddaje się żadnym manipulacjom eksperymentalnym lecz pozostawia w stanie naturalnym."

Drugiej grupie 100 kobiet (grupa eksperymentalna) podawano przez okres trwania testu lek "toksynka mk. II". Z tej grupy na raka piersi zachorowała jedna osoba. A więc firma, która produkuje nasz lek toksynka mk. II, odtrąbi w mediach sukces – "nasz lek jest niezwykle skuteczny! Obniża ryzyko zachorowania na raka piersi o 50%!"
Lecz te 50% jest ryzykiem względnym, ponieważ odnosi się do dwóch zachorowań w grupie kontrolnej vs. jedno zachorowanie w grupie poddawanej testom. A więc rzeczywista (absolutna) skuteczność toksynki mk. II wynosi nie 50, a 1%.
Dlatego w przypadku pytań o skutecznośc danego leku/terapii, należy pytać o absolutną skuteczność danego leku/terapii.

Produkcja dobrych wyników w praktyce


Przykładem manipulacji danymi może być lek Herceptin, gdzie w broszurce producent z dumą podaje: "Herceptin reduced the risk of recurrence by 46%"
www.herceptin.com/pdf/Herceptin-Clinical-Information-Brochure.pdf<--- Link do broszurki herceptinu, Liczba 46% na stronie 20

Jest to oczywiście wynik względny :-) 46% z marketingowego punktu widzenia brzmi znacznie lepiej niż... rzeczywista, absolutna skuteczność na poziomie 0,6% (!). Ogromna większość pacjentów nie czyta wyników testów klinicznych leków, które przyjmują. Z oczywistych względów - trudna ich dostępność i zawiła terminologia. Ja zadałem sobie ten trud w przypadku Herceptinu.

Co się okazało? W jednym z głównych testów klinicznych otrzymano nastepujące wyniki: 34 zgony w grupie kontrolnej (2,0 % wszystkich uczestniczących) i 23 zgony w grupie "leczonej" Herceptinem (1.4% wszystkich uczestniczących). Ogólna, absolutna skuteczność Herceptinu w tym konkretnym teście wynosi 0,6 %.  
Szczerze mówiąc, codzienne picie zielonej herbaty, godzinka na słońcu i pół godzinny jogi pięćdziesięciokrotnie przewyższają skutecznością herceptin :-).

Amerykański przemysł farmaceutyczny i jego "badania" nad skutecznością leków można więc w skrócie podsumować następującą sentencją Linusa Paulinga, dwukrotnego laureata Nagrody Nobla:

"Everyone should know that most cancer research is largely a fraud, and that the major cancer research organizations are derelict in their duties to the people who support them"

Komentarze

Anonimowy pisze…
nie podnioslo mnie to na duchu;(((
smartfood pisze…
Niestety podnoszenie na duchu nie było moim zamiarem podczas pisania tej notki - prawda niestety czasem boli. Może jednak uda mi się nieco poprawić nastrój pozytywnymi informacjami - mój e-mail w zakładce o autorze :-)
Anonimowy pisze…
Nigdy nie dałam się omamić procentami w onkologii ale i innych dziedzinach medycyny.Matematyka tutaj jest nie wskazana bo tylko ogłupia.
To tak jak z dietą anty rakową też w nią jakoś nie bardzo wierzę.Zdrowe nawyki żywieniowe plus jakość produktów.

Monia
Anonimowy pisze…
Herceptyna przede wszystkim, a nie herceptin. A po drugie to bzdury Pan pisze aż żal czytać.
Anonimowy pisze…
No to może jakieś konkretne zarzuty? Tekst jest w większości kopią opracowania niejakiego Waltera Lasta . Walter Last - obecnie na emeryturze, pracował jako biochemik i chemik na medycznych wydziałach wielu niemieckich uniwersytetów oraz w Laboratoriach Bio-Science w Los Angeles w USA, a później jako żywieniowiec i terapeuta wykorzystujący naturalne metody leczenia w Nowej Zelandii i Australii, gdzie obecnie przebywa. Jest autorem licznych artykułów dotyczących zdrowia publikowanych w różnych czasopismach, jak również kilku książek, w tym Heal Yourself (Uzdrów się sam), Heaiing Foods (Uzdrawiające potrawy) i The Natural Wav to Heal (Naturalny sposób uzdrawiania!
On też pisze głupoty? A kimże jesteś człowieczku że masz czelność twierdzić o kimś że pisze głupoty?Nie pozdrawiam

Popularne posty z tego bloga

dr Anatol Rybczyński, a "Teoria Grzyba"

Soda oczyszczona w leczeniu nowotworów